Dwóch amatorów z aspiracjami. To nie mogło się udać! Odcinek piętnasty.
 
🔹
 
Weźmy sobie jako przykład dwie osoby: lekarza i amatora wiedzy medycznej.
 
Załóżmy, że pierwszemu brakuje wiedzy, ale leczy. Drugiemu się wydaje, że wie tyle co lekarz i też leczy. I obaj, jednocześnie leczą tego samego pacjenta.
 
A teraz popatrzmy na to z boku. Od razu widać, że nie może się to skończyć dobrze. Ale strony zaangażowane w to „leczenie” nie widzą tego i psują co mogą.
 
🔹
 
Zaczęło się od wzrostu rat kredytu, wzrostu cen materiałów budowlanych i robocizny. Wzrost cen zrodził paniczne poszukiwanie oszczędności. I powiemy szczerze, że to akurat wcale nas nie dziwi.
Dziwi nas za to sytuacja, w której za robotę wymagającą wiedzy, praktyki, narzędzi i doświadczenia biorą się osoby, które nie powinny tego robić.
 
🔹
Problem
Największym problemem były setki metrów kwadratowych gładzi gipsowej w całym domu. Gładzi, która teoretycznie i zgodnie z nazwą powinna być gładka. Powinna, ale nie była. Było za to połączenie fal, smug, zadrapań i przetarć spod których wychodził tynk.
 
Było to tym bardziej widoczne, że we wszystkich większych pomieszczeniach wzdłuż styku ścian i sufitu były zamocowane listwy LED, które te wszystkie skazy pięknie i na kolorowo podkreślały.
 
No cóż, do gładzi pod takie oświetlenie potrzeba sporych umiejętności.
 
Dodatkowym problemem była relacja pomiędzy inwestorem, a wykonawcą. Ich dialogi opierały się głownie na inwektywach, wzajemnym straszeniu sądem i groźbach karalnych.
 
A winnego nie było, bo ku naszemu zdziwieniu, inwestor i wykonawca wzajemnie się o ten stan ścian obwiniali.
 
🔹
 
Diagnoza
Ktoś, kto kładł gładź, nie potrafił jej położyć pod specyficzne oświetlenie jakim są listwy LED oświetlające ściany.
 
Ktoś nie potrafił nałożyć równej warstwy gładzi. Raz było za cienko, raz za grubo.
 
Ktoś nie potrafił wyszlifować gładzi i teoretycznie gładka powierzchnia składała się niemal wyłącznie z zadrapań i śladów po szpachli, których żadna farba by nie przykryła.
 
Ktoś na koniec zmył ścianę na mokro i zrobił na niej dodatkowe fale.
 
Ktoś!
 
Po krótkim śledztwie, wyszło na to, że wykonawca robił chociaż nie umiał, a inwestor poprawiał, choć też nie umiał.
 
Wykonawca odpowiadał za nierówno położoną gładź, a inwestor za zadrapania i fale Dunaju.
 
🔹
Rozwiązanie
Rozwiązanie mogło być tylko jedno. Te wszystkie gładzie trzeba było położyć jeszcze raz!
Zaproponowaliśmy ekipę, która to potrafi i podaliśmy cenę. Teraz trzeba było dogadać, kto ma za to wszystko zapłacić.
 
🔹
Finał
Od strony kosztowej było to pyrrusowe zwycięstwo. Obie strony zapłaciły za swoją amatorską postawę. Inwestor zapłacił za ponowne położenie gładzi, a wykonawca za nowe materiały.
 
Ale było też inne, bardzo cenne, zwycięstwo. Zwycięstwo cywilizacji i rozsądku. Obyło się bez sądu, wystarczyły mediacje, a na koniec było podanie rąk, słowa dziękuję i do widzenia. Zamiast wcześniejszego spi****laj ch**u.

🔹