Głupi spór o nic! To nie mogło się udać. Odcinek trzydziesty czwarty.

Dzisiaj fuszerki schodzą na drugi plan. Oczywiście jest trochę o fuszerkach, bo to esencja tej serii, ale tym razem nie one są najważniejsze.

Dzisiaj najważniejsze będzie ego!

Bo przyznacie, że wielkie ego i głupi upór często dominuje nad refleksją i szukaniem sensownych rozwiązań.

🔹

Problem

Podstawą problemu była fuszerka poprzedniego wykonawcy, a zarzewiem kłótni zapisy umowy.

Ale od początku.

Przy okazji remontu pewnego mieszkania w głupi spór weszły dwie strony: inwestor i wykonawca. Był krzyk, machanie rękami i wyzwiska. Na szczęście wkroczyliśmy zanim doszło do rękoczynów.

Nieduże, około 60 metrowe mieszkanie wymagało odświeżenia. Inwestor chciał mieć gładzie, chciał pomalować ściany, wymienić oświetlenie w podwieszanych sufitach, dokleić płytki w kuchni i powiesić dodatkowe szafki.

Nic trudnego? Prawda?

Prace zostały wycenione, umowa z wykonawcą podpisana, inwestor przekazał, a wykonawca przyjął miejsce robót bez zastrzeżeń i zabrał się do pracy.

Tylko po niedługim czasie, wykonawca zorientował się, że stan zastany drastycznie różni się od stanu oczekiwanego. I że nie jest w stanie wykonać zlecenia w umówionym czasie i w umówionej cenie.

I się zaczęło.

Wykonawca chciał zmienić warunki umowy, a inwestor ani myślał na to przystawać. Wykonawca w ramach protestu zszedł z placu budowy, a inwestor w ramach odwetu zaaresztował jego sprzęt.

🔹

Diagnoza

Nie dało się wykonać prac w takich kosztach w takim czasie zgodnie z umową.

Tynki były poodparzane i nie nadawały się do położenia gładzi, elektryka w podwieszanych sufitach była do wymiany (cud, że nie było pożaru), a płytki w kuchni klejone na placki chyba tylko fug się trzymały.

🔹

Rozwiązanie

Skucie luźnych tynków, uzupełnienie ich i wzmocnienie.

Zdjęcie podwieszanych sufitów i wykonanie na nowo instalacji elektrycznej.

Skucie płytek w kuchni i położenie ich jeszcze raz.

I jeszcze jedno!

Zmiana zapisów umowy: zmiana kosztorysu i czasu wykonania prac.

🔹

Finał

Wystarczyły mediacje. I po uspokojeniu emocji strony doszły do porozumienia. Inwestor już nie krzyczał, że wykonawca go naciąga, wykonawca już nie krzyczał, że inwestor specjalnie go chciał wpuścić na minę, a narzędzia wyszły z aresztu.

Powiecie, że wykonawca sam był sobie winny? Trochę tak! Ale czy to musi tak wyglądać, że jedni drugich będą przyłapywali na nieuwadze, a umowy będą miały coraz więcej paragrafów? Faktycznie, wykonawca powinien zastrzec w umowie, że nie bierze odpowiedzialności za fuszerki poprzedniego wykonawcy, ale z drugiej strony inwestor widzi, na jaką minę wpakował wykonawcę! My byśmy nie potrafili, nie chcielibyśmy wykorzystywać takich sytuacji.

Głupie spory mają to do siebie, że zacietrzewione strony nie widzą prostych rozwiązań. Ważniejsze od rozwiązania staje się własne ego i choćby najgłupsza racja.

My wolimy poszukać konstruktywnego rozwiązania.

 

🔹