Czasem wystarczy jednym słowem, bez zbędnych wyjaśnień, elaboratów i dywagacji na temat. Dzisiaj jedno słowo, ma dla Was nasz normatywny ekspert od wielkoformatowych okładzin ceramicznych Adam Laszczyk:
P I Ę Ć !
Czasem po prostu trzeba coś wprost powiedzieć, aby nie wpaść w kłopoty i żeby móc się później cieszyć z tego jak mieszkamy.
I żeby nie zostawiać tych Was, dla których wiedza jest ważna, tylko z tym jednym słowem, dodamy, jak zwykle, jeszcze kilka słów od nas.
Historia i formaty
Wielu z Was marzą się jednolite, piękne ściany i podłogi łazienek z wielkich płytek bez dużej ilości fug. A Wasze marzenie wzięło się stąd, że na początku XXI wieku, czyli stosunkowo niedawno, pewna włoska firma stwierdziła, że wprowadzi na rynek coś, co wielu wydawało się niemożliwe do wykonania i na dodatek bez sensu.
To były właśnie płytki popularnie nazywane obecnie wielkoformatowymi. I to był dla strzał w dziesiątkę! Idealnie wpasowało się to w gusty i w oczekiwania klientów.
Największy obecnie dostępny rozmiar płytek wielkoformatowych to 160 x 320 cm!
I przyjmując właśnie ten format, można pięknie zrobić wykończenie łazienki lub toalety faktycznie wykorzystując tylko pięć (!) płytek. Oczywiście jeżeli przyjmiemy, że będzie ona miała do ok. 2,5 m kw. A takie łazienki najczęściej można spotkać w starym budownictwie wielkopłytowym (chociaż i w nowym też się takie zdarzają).
Dla toalety z sedesem i niewielką umywalką jako minimalną powierzchnię przyjmuje się 1,5 m kw., a dla małej łazienki z prysznicem to 2,5 do 4 m kw. – tu pięć płytek wystarczy. Jako duże łazienki przyjmuje się takie, które mają powyżej 6 metrów kw. – w takich oczywiście już nie ma mowy tylko o pięciu płytkach.
Tu trzeba fachowca
A w zasadzie to dwóch fachowców potrzeba. Bo przed położeniem wielkoformatowych płytek, trzeba idealnie przygotować powierzchnie. Muszą być zachowane kąty proste i musi być bardzo równo! Tutaj nierówności nie da się zniwelować klejem. Poza tym, że ma być równo, pod płytkami MUSI być zrobiona hydroizolacja.
Do położenia też musi być fachowiec, bo błąd, czy w położeniu, czy w docinaniu takiej płytki może być bardzo kosztowny. Wyobraźcie sobie, że glazurnik źle przycina lub w inny sposób psuje płytkę wartą nawet 10 000 zł.
I niech się Wam nie marzą mikrofugi! Przy takich formatach minimalna fuga to 2 mm, a przy ogrzewaniu podłogowym nawet 3 mm. Jak fugi będą mniejsze, to z powodu rozszerzalności cieplnej i braku miejsca na jej kompensację, takie płytki mogą popękać. A każda taka płytka sporo kosztuje!
Jednym słowem: chcesz mieć łazienkę na PIĘĆ? przygotuj ją z fachowcami na pięć!
Nawet jeżeli macie fachowca z polecenia, to sprawdzajcie jego rekomendacje i poprzednie realizacje. Odpuszczenie tego może Was bardzo drogo kosztować. Wyobraźcie sobie, że wszystkie płytki są źle przycięte lub źle położone. Nie warto chodzić na skróty i wierzyć tylko na słowo.