Patodeweloper wykończył mieszkanie. To nie mogło się udać! Odcinek siedemnasty.

🔹

Spróbujmy połączyć chytrość, skąpstwo i cwaniactwo z brakiem wiedzy, doświadczenia i umiejętności.

Co Wam podpowiada zdrowy rozsądek i wyobraźnia?

Nam zdrowy rozsądek podpowiada, że lepiej nic z tego nie budować, a wyobraźnia podsuwa obrazy ruin.

A jednak patodeweloper do spółki z wykonawcą fuszerek postanowił podjąć to wyzwanie.

Efekt był do przewidzenia. Chciwość niestety w takich sytuacjach zabija każdy przejaw zdrowego rozsądku. Chociaż dopuszczamy też myśl, że to wszystko było zrobione z cynicznym wyrachowaniem i pełną świadomością przyszłych kłopotów właścicieli mieszkań.

🔹Problem

Problemem okazało się zwykłe odmalowanie mieszkania. Dwóch pokoi i łazienki.

Miało być niedrogo i dobrze. Trochę farby, gruntu, kilka wałków, pędzelków, parę rolek taśmy malarskiej i folie ochronne. Wielu i wiele z Was wykonałoby tą pracę bez problemu.

W normalnej sytuacji bez problemu.

Ale tu ani normalnie, ani normatywnie nie było. Przy pierwszej próbie malowania, kiedy od nowej farby ściana złapała trochę wilgoci, zaczęło się z nią dziać coś dziwnego.

Najpierw delikatnie spuchła w kilku miejscach, później jeszcze kilku, a na koniec spuchła wszędzie.

A kiedy już sobie spokojnie spuchła, to jej część postanowiła wybrać się na spotkanie z podłogą.

I tak nowa farba, ze starą farbą w towarzystwie gładzi, znalazły się na parkiecie.

Jak do tego doszło?

🔹Diagnoza

Śledztwo długo nie trwało.      

Na ścianach, wykonawca pod czujnym okiem dewelopera, położył tynki gipsowe, na tynkach zrobił gładź i pomalował natryskowo.

Zapomniał tylko o kilku rzeczach.

Zapomniał, że tynki gipsowe trzeba zeszlifować, odpylić i zagruntować.

A kilka innych rzeczy zrobił jak to się mówi, po taniości.

Zrobił w łazience hydroizolację, ale tylko do 40 cm wysokości ściany i tylko jedną cieniutką warstwę, przez którą woda powolutku penetrowała ściany.

Płytki dla oszczędności kleju, poprzyklejał na niewielkie placki klejem cementowym, z którego tzw. wodę zarobową wciągnęły gipsowe niezagruntowane tynki.

To się nie miało prawa trzymać!

🔹Rozwiązanie

Tak macie rację! Wszystko, co się nie trzyma, trzeba usunąć i położyć jeszcze raz nowe.

🔹Finał

Finał był smutny. Nie udało się ani patodeweloperowi, ani inwestorowi. Może udało się wykonawcy, ale tego już się chyba nie dowiemy.

Deweloper niedługo po oddaniu inwestycji zbankrutował. Wykonawcy nie można znaleźć, a tanie odświeżenie mieszkania zamieniło się w generalny remont sfinansowany w całości przez inwestora.

Opinia rzeczoznawcy jest, ale chyba się do niczego nie przyda. Chyba, że jako swojego rodzaju memento.

I jeszcze coś dodamy na koniec.

Z naszego doświadczenia wynika, że takie patologiczne wykończenie wnętrza potrafi utrzymać się kilka lat. Pięć, siedem, czasem nawet dziesięć lat lub do pierwszego remontu. A później? Później to inwestor ma problem.

🔹