Pozbawili ludzi dachu nad głową. To nie mogło się udać. Odcinek czterdziesty czwarty.
Dom nieduży, niemłody, niewysoki (bo parterowy). A w nim mieszkają inwestorzy. Trzypokoleniowa rodzina. Dach nad głową ma dla nich podwójne znaczenie. To nie tylko dachówki i krokwie, to również bezpieczeństwo i schronienie dla całej rodziny.
I to poczucie bezpieczeństwa zostało zachwiane. Bo uwierzyli na słowo komuś, komu nikt nigdy zaufać nie powinien.
Problem
Pierwszym problemem było podejście do pracy wykonawcy, którego zadaniem było rozebrać stary dach i jego całą mocno nadgryzioną zębem czasu konstrukcję.
Po rozebraniu starej konstrukcji wykonawca zniknął na parę tygodni z placu budowy nie zabezpieczając go. W efekcie tego dom został zalany przez deszcz. Po awanturze wykonawca dostarczył jako zabezpieczenie przed deszczem, wiadra do zbierania kapiącej z sufitu wody!
A to tylko początek!
Drugim problemem było to, że nowa konstrukcja była jeszcze gorsza niż stara.
Diagnoza
Wykonawca zaczął od oszczędności. Kupił tarcicę budowlaną (deski krokwie belki, łaty kontrłaty, podwaliny na więźbę dachową) surową, świeżą, niezaipregnowaną, niewysezonowaną, prosto z tartaku, mokrą, prosto spod piły. Na dodatek wszystko o zbyt małych przekrojach.
Nie zrobił wieńca na ściankach kolankowych i szczytowych, żeby spiąć stare ściany tego domu.
Nie wbudował murłat na wieńcach, na których powinny spocząć krokwie.
Stare deski posłużyły mu jako podpory pod słupki podtrzymujące więźbę dachową.
Krokwie (cienkie jak zapałki) rozstawił zbyt szeroko, a więźbę skręcił słabo i niechlujnie, na pojedyncze wkręty do drewna.
Zamiast powłoki zabezpieczającej drewno przed owadami i grzybami zrobił jej imitację. Belki pomalował na zielono zwykłą farbą. I to nie wszędzie!
Nie wypłaszczyznował więźby, przez co powierzchnia dachu była pofalowana, a nabita na nią membrana dachowa była pełna dziur.
Na łatach i kontrłatach byle jak zamocował porysowaną blachodachówkę.
Zrobił inne niż pierwotne nastronienie dachu i nawet z nikim tego nie skonsultował! Szczęście dla mieszkańców, że śniegu dużo nie padało!
A najgorsze na koniec!
Nie przytwierdził konstrukcji dachu do konstrukcji domu. Mocniejszy wiatr i dachu mogło nie być!
Rozwiązanie
Cały dach do rozbiórki i do ponownego, tym razem poprawnego odtworzenia. Przed rozpoczęciem prac, wykonawca MUSI skonsultować projekt z architektem, konstruktorem lub inżynierem budowlanym. A zalane przez deszcz pomieszczenia powinien wyremontować.
Finał
Finału jeszcze nie ma. Wykonawca idzie w zaparte, twierdząc, że praca jaką wykonał to historyczna rekonstrukcja, mająca na celu możliwie wierne odtworzenie starego dachu. I twierdzi, że zrobił to dobrze!
Pozbawił dachu nad głową dobrych, ufnych ludzi, ale sam może niebawem dostać swój nowy dach. W zakładzie penitencjarnym. Na nasz koszt.
Stawiamy na to, że finał sprawy zakończy się w sądzie.