Ta ściana tego nie dźwignie! To nie mogło się udać. Odcinek trzydziesty ósmy.
Dzisiaj budowlańcem czy ekspertem od wykończenia wnętrz może zostać każdy. Nie trzeba szkół, egzaminów, doświadczenia, wiedzy ani narzędzi. Chęć szczera wystarczy, a że rynek jest chłonny, to każdy na nim miejsce znajdzie.
A kto za to płaci? Oczywiście inwestor!
Jak temu zaradzić? Nie widzimy innego wyjścia, jak tylko dokształcać się. Warto mieć choćby podstawową wiedzę, aby nie dopuszczać do sytuacji, przez które budowa czy remont stają się drogim koszmarem.
Problem
Zaczniemy od tego, że problemem na rynku jest trend robienia tynków gipsowych i posadzek z anhydrytu w pomieszczeniach mokrych, zamiast z materiałów na bazie cementu. Jest to potencjalny problem dla inwestora, bo gipsowe powierzchnie po pierwsze nie lubią wilgoci, a gipsowe tynki mają mniejszą nośność od cementowych.
Problemem (w tej historii) były też braki w edukacji zaprzyjaźnionego z deweloperem architekta wnętrz i jego podwykonawcy, skutkujące złym wyborem materiału do wykończenia wnętrza toalety i łazienki – pięknych, ciężkich kamiennych płyt o min. grubości 2cm.
A w efekcie połączenia tych problemów powstał kolejny problem, bo nośność tynków gipsowych nie pozwala na takie wykończenie. Bo gips tego nie utrzyma. To znaczy przez chwilę utrzyma, a potem będzie katastrofa.
Diagnoza
Jako zewnętrzny nadzór inwestora mieliśmy za zadanie zadbać o to, żeby w trakcie wykończenia wnętrz nie dopuszczać do błędów i fuszerek. Więc kiedy usłyszeliśmy, jak architekt snuje przed inwestorem nierealne (dla nas) wizje wykończenia wnętrza, a wykonawca mu przytakuje, to nie wytrzymaliśmy i zapytaliśmy, czy wiedzą, że nie mogą tego tak zrobić. To znaczy nie mogą przykleić kamiennych płyt na tynk gipsowy, bo po pierwsze tak się nie robi, a po drugie narobią inwestorowi kłopotów!
I co nas zaskoczyło? To, że oni nie mieli pojęcia o czym my mówimy! Zdziwieni byli!
Nie mieli pojęcia o właściwościach gipsu, nie mieli wiedzy technicznej ani doświadczenia, a mimo to próbowali zlekceważyć wszystko to, co mówiliśmy na spotkaniu.
Diagnoza? Architekt razem z wykonawcą powinni wrócić do szkoły, a inwestor nie powinien ich słuchać.
Rozwiązanie
W sumie rozwiązanie jest proste. Jeżeli inwestorowi zależy na kamiennych okładzinach, to trzeba w łazience i toalecie zmienić tynki z gipsowych na cementowe lub wybudować tzw. przedścianki które udźwigną takie okładziny. Tylko tyle i aż tyle.
Finał
Inwestor się martwi i zastanawia, bo i koszt zrobił się większy i czas wykonania prac się wydłużył. A dla architekta i wykonawcy staliśmy się wrogiem.
Chcielibyśmy, żeby branża budowlana i wykończeniowa dokształciła się tak, żeby nie robić kłopotów inwestorom! A tymczasem, zanim branża się dokształci będziecie musieli sami (jako inwestorzy) zadbać o swoją wiedzę po to, żebyście nie dawali się oszukiwać tym, którzy wiedzy nie mają. Dbajcie o swoje pieniądze!