Zabić chciał, czy co? To nie mogło się udać. Odcinek trzydziesty.
 
🔹
 
Późno już, ale musimy napisać.
 
Jesteśmy na gorąco po wizji lokalnej i jesteśmy wściekli na sytuację, w jakiej patowykonawca zostawił inwestorów – młode małżeństwo z niespełna rocznym dzieckiem. I cieszymy się tylko z tego, że zdążyliśmy zanim komuś coś się stało.
 
Wyobraźcie sobie, lecące z wysokości 3 metrów płytki glazury (razem z klejem), a każda o wadze około 4 kg. Lecące na Waszą lub Waszego dziecka głowę! Co mogłoby się stać? Wolimy nie myśleć!
 
🔹Problem
 
Problemem jest to, że do wanny, w której codziennie kąpane było dziecko, w każdej chwili mogły spaść płytki glazury. A płytki były położone po sam sufit!
 
Problemem jest skrajna głupota wykonawcy! Który obiecał inwestorom, że zdąży wykończyć (nomen omen) mieszkanie w 8 dni.
 
Łazienka, kuchnia, przedpokój i pokoje. My wiemy, że w telewizji robią remonty nawet w 5 dni, ale chyba w to nie wierzcie?
 
Problemem jest to, że wykonawca, żeby dotrzymać tego terminu dokonał bardzo istotnych odstępstw od rekomendowanej przez producentów technologii i odstępstw od rekomendowanych praktyk w wykończeniu wnętrz.
 
Problemem, choć znacznie w tym przypadku mniejszym, jest dokonywanie przez inwestorów odbiorów na oko. Bez sprawdzania stosowanej przez wykonawcę technologii
 
🔹Diagnoza
 
Wszystkie tynki w mieszkaniu były gipsowe.
 
Żeby położyć na nich okładziny ceramiczne trzeba: sprawdzić ich nośność, zeszlifować mleczko gipsowe, odpylić, odciąć powierzchnię za pomocą preparatów do tynków gipsowych, zrobić hydroizolację (w pomieszczeniach mokrych) i dopiero położyć płytki.
 
A co zrobił wykonawca?
Przykleił okładziny bezpośrednio na tynk bez jego odcięcia. Bo tak szybciej! Gdzie wtedy miał głowę?
 
Nie wiemy!
 
To, że zrobił pojedyncze ścianki G/K pod zabudowę ustępu, przez co część płytek popękała, to że położył płytki na podłodze na placki, to że zrobił za wąskie fugi, to już był drobiazg przy tym wszystkim!
 
A efekt tej fuszerki? Płytki trzymały się razem chyba tylko na fudze. Podpierało je tylko powietrze. Odchodziły od ścian jakby były przyklejone do niej na plastelinę, a nie klej! I w każdej chwili mogły spaść!
 
🔹Rozwiązanie
 
Po pierwsze zabroniliśmy inwestorom korzystać z łazienki, przynajmniej do czasu usunięcia płytek.
 
Po drugie, wszystkie okładziny ceramiczne trzeba usunąć, przygotować porządnie tynki (normatywnie!) i położyć okładziny ponownie.
 
A po trzecie, całość prac razem z materiałami wyceniamy na około 40 000 zł. Wszystko na koszt wykonawcy!
 
🔹Finał
 
Poleciliśmy fachowca do zabezpieczenia mieszkania w trybie pilnym!
 
Przygotowaliśmy wezwanie do pseudowykonawcy na naprawę zdiagnozowanych usterek na podstawie opinii naszego rzeczoznawcy.
 
W ciągu dwóch tygodni przekonamy się, czy się poczuwa do czegokolwiek i czy przypadkiem nie spróbuje zniknąć i czy cokolwiek naprawi. A jak nie naprawi to czy zwróci pieniądze.
Teraz najważniejsze jest to, że nikomu nic się nie stało.
Uffff….

🔹